You can enable/disable right clicking from Theme Options and customize this message too.

Book Online

* Please Fill Required Fields *
Find us on Facebook

Barcelona

Podróże / No Comment / 8 lipca 2018

Maj 2018 –

Barcelona znałem tylko z piosenki Bogdana Łazuki z Mundialu w 1982 „….uliczkę znam w Barcelonie,  z uliczki tej wyskoczy Boniek ….” oraz lektury książki „Cień wiatru” jednego z moich ulubionych pisarzy Carlosa Ruiza Zafona. Moją ignorancję może jedynie tłumaczyć fakt, że od dziecka fascynowały mnie cywilizacje ludów obu Ameryk, a wszyscy znamy krwawą stronę hiszpańskich konkwistadorów. Do tego jeszcze ta hiszpańska corrida. Moja wizyta w Barcelonie z tych powodów nie była wymarzona, nie była zaplanowana, nie była wyczekiwana. Chyba jednak tak to sobie trzeba układać, żeby coś nas w życiu tak bardzo zaskoczyło, jak właśnie mnie stolica Katalonii. Pierwszy dzień wizyty przywitałem  na pięknej piaszczystej plaży, jakże podobnej do naszych bałtyckich, przy której jednak rosło coś, co sprawiało, że jest tu zupełnie inaczej, a mianowicie piękne palmy na których grasują papugi. Potem była wędrówka po wybranych wcześniej miejscach z listy tych tzw kultowych. I chyba dobrze, że środkiem lokomocji po mieście było metro, bo tym większe było moje zaskoczenie, gdy wychodziłem na powierzchnie ziemi z ciemnego tunelu. Każda dzielnica okazała się jakby innym miastem, każda miała inna architekturę, inny klimat, innych ludzi, ale wszystkie te części miasta, w jednych dłoniach trzymał wszechobecny Gaudi. Dla mnie ten wielki architekt okazał się być  wizjonerem, który chciał stworzyć idealny świat, w których ludzie mogli by się zintegrować z naturą nawet w swej ekspansji cywilizacyjnej. I pewnie nie zaskoczę nikogo jak powiem, że największym przeżyciem tej kilkudniowej wizyty była ceremonia odwiedzin Sagrady Familii.

 

error: Content is protected !!