
Islandia
Listopad 2017 –
Od dość dawna tam podróżowałem, sposoby miałem różne, to palcem po mapie w atlasie, nad którym spędziłem pół dzieciństwa, to poprzez jedną z ulubionych książek „Władcę Pierścieni”, bo przecież Tolkien tam właśnie czerpał inspirację, to słuchając Bjork oraz północnych ciężkich klimatów, to oglądając kino islandzkie np utytułowane „Barany”, a ostatnio czytając dwie książki o tej magicznej, bardzo pierwotnej wyspie „Lawa, Owce i Lodowce” oraz „Rekin i Baran”. W końcu 21 listopada moja noga staneła na tej upragnionej ziemi. Miałem mało czasu, ale wielkie plany. To nie był wyjazd po fotografie, to była ceremonia, zaślubiny z upragnioną krainą, w której rządzi natura, a nie człowiek. Aparat fotografował to co oczy widziały. Przedstawiam fragment moich spojrzeń.